Jak to się stało, że rozbiłem głowę w połowie ultra maratonu?

Wspomnienia weekendu czyli kilka słów na temat najtrudniejszego biegu ultra z przeszkodami w Polsce i w Czechach w 2021 r. 

RUNMAGEDDON – GLADIATOR RACE to 47,5 km po górach oraz 140 przeszkód. Jestem OCR’owym świeżakiem, ale nie boje się wyzwań. Mam duże doświadczenie „w górach” a i trochę sił w rękach.

No więc do dzieła! Próbuje zmierzyć się z tym potworem biegów ultra OCR. 

Zaprezentowałem się nie najgorzej. 

Zająłem 2 miejsce w kategorii Open Masters (od 40 lat w wzwyż) i 8 miejsce Open. 

Jak do tego doszło poczytacie poniżej. 

Kiedy biegniesz naprawdę długo a tempem nie walczysz o życie – Twój umysł musi coś robić. Są tacy, którzy rozmyślają o bieżących sprawach szukając rozwiązań. Inni cofają się w przeszłość do miłych lub trudnych chwil. Wreszcie, doświadczeni biegacze wpadają w trans i nie myślą o niczym – medytują. Wtedy czas nie istnieje. Wysiłek staje się względny, a kilometry lecą. Umysł zaczyna swoją biegową medytację. Jedyne co musisz wtedy zrobić to dostarczać mu energii. 

Moje pierwsze Ultra w świecie Obstacle Course Racing (OCR).

Chciałem spróbować długiego biegu z przeszkodami. Wreszcie nadszedł ten dzień. Przede mną Runmageddon Ultra. Bieg organizowany we współpracy RM z czeskim Gladiator Race. Jak informowali organizatorzy będzie 42 km 2600 m w pionie i 140 przeszkód. Zawody odbywały się w Czechach i wystartowało w nich wielu obcokrajowców. Obok Polaków, głównie Czesi i Austriacy. W konwencji Open startowaliśmy w 3 falach. 

W Harrachovie, gdzie odbywał się bieg, nad skocznią mamucią góruje mała budka sędziów. Jest jakby powieszona w chmurach. Widać z niej zapewne całą okolicę. Stojąc tam przed startem, wyobrażałem sobie, że zasiedli tam dwaj moi najwięksi kibicie, którzy niedawno odeszli – tata Janusz i jego brat Tadek. Na pewno trzymają kciuki. Ta myśl dodatkowo mnie wspierała. 

Wystartowałem szybko. Przyjąłem przekonanie, że w przeszkodach OCR jestem debiutantem, który trochę siły ma, ale i tak muszę nadrabiać biegowo. Zacząłem na 80%. Choć limit na pierwszą z dwóch 21-jedno km pętli wynosił 6h, pierwsze 8 km czyli blisko 40% dystansu pętli zrobiłem w nieco ponad godzinę. Było tam kilkanaście przeszkód, ale akurat te poszły mi sprawnie: 

– bieg z oponami, 

– czołganie się pod drutem kolczastym, 

– pionowe ściany, 

– wspinanie po linie, 

– noszenie 2×15 kg zbiorników 

– skakanie z workiem na nogach. 

– trumna, czyli czołganie pod płachtą

– poręcze szerokie

– spacer z pieskiem (20kg głaz)

– koszmar wulkanizatora 

– porodówka

– trawers ścianki wspinaczkowej i inne

W swojej fali biegłem w czubie. Mijałem innych zawodników, którzy wystartowali 20 minut wcześniej. Biegowo byłem mocny i nie popełniałem błędów przy przeszkodach. W ogóle czysta przyjemność, piękna świeża zieleń, ciemniejsze mchy, trochę słońca, ale głównie cień, kałuże, błoto, lasy jodłowo-świerkowe i gdzieniegdzie mniejsze lub większe podbiegi. Zacząłem się zastanawiać, gdzie te przewyższenia? Hmm i zaczęło się! Na ok 13 km była skocznia, pierwsza z 3! Późnej druga i trzecia. Gdzieś musieliśmy wyrobić te 1300 m w pionie na jednej pętli. Od tego czasu nic nie wyglądało tak jak wcześniej. Zaczęła się orka na ugorze. O ile wcześniej robiłem kilometry po 5-6 minut, tak tutaj zdarzyły się i takie gdzie 1 km ogarniałem w 25 minut. Zresztą nie tylko ja. Wszyscy. Przewyższenia jak w biegach po Tatrach!.

Pojawiają się pierwsze przeszkody, które robię z trudem bo wychodzi już zmęczenie:

– Noszenie 40 kg łańcucha, na górskiej 400 m pętli – chyba najcięższa dla mnie przeszkoda siłowa

– Low Ringi – obręcze, po których trzeba przejść na rękach

Są i takie, których nie zrobiłem. (jeszcze ich po prostu nie potrafię zrobić technicznie):

– Szczudła

– Wariat 

– Multi Ring

– Ufo

Wtedy muszę robić karne serie Burpeesów, które obok tego, że zabierają czas to wyciskają jeszcze siły!

Jednak sporo też ogarniam z sukcesem i buduje swój mental i doświadczenie:

– Spacer farmera – 2x20kg belki;

– helikopter;

– hope to rope; 

– kiler plank;

– równoważnia; 

– drabina strażacka.

I kiedy widzę na zegarku 20 km myślę, że to już blisko końca i spokojnie złamię 3h na 1 pętli. Nic bardziej mylnego. Okazało się, że jednak (!) trasa jest dłuższa i trzeba doliczyć ekstra 3 km i ponad 200 m w pionie. To był prawdziwy hardcore, naszpikowanymi serią przeszkód tuż przy mecie. 

Zamykam kółko z czasem 4h 11 minut. Czuje się mentalnie mocny, ale fizycznie średnio. W życiu nie robiłem takiego dystansu z przeszkodami OCR! Pojawia się trudne wzruszenie, jakby spadek sił, ale czekam aż minie. Wiem, że robię wszystko zgodnie z planem (mam tutaj na myśli odżywianie na trasie i właściwą wysokość pulsu, którą cały bieg obserwuje na zegarku). Może jedynie muszę zwiększyć ilość płynów. 

Tego jeszcze nie wiedziałem, ale po 1 pętli byłem na 18 miejscu OPEN na blisko 280 osób które wystartowały. Na przepaku dostaje mocny doping od Agnieszki. Pakuje 8 nowych żeli i 2 butelki z wodą. Łykam szota magnezowego, kofeinowego i witaminę C. Jem 3 kawałki arbuza, 1/3 banana i popijam dwoma kubkami ISO. 

Ruszam na drugą pętle. One more time. Ciężej na pewno, bo w nogach już 24 km, ale łatwiej, bo już wiem co mnie czeka. Wiem jakie są przeszkody. Odstępy między zawodnikami są już zdecydowanie większe. Zaczyna się mój ulubiony odcinek 8-io km w lesie. Puszczam w tle muzykę z Black Panter Marvel Studios i ….zaczynam wpadać w trans. Ogarniam rzeczywistość bo muszę, ale w ogóle jest zajebiście dopinguje się aby nie iść tylko biec i aby w trudnym terenie np. zbiegach po kamieniach utrzymywać koncentrację. Nie przyszedłem tutaj na spacer tylko na danie z siebie ile mogę! Biegowe flow przemienia się z walką na przeszkodach. Sił coraz mniej, ale dramatu nie ma. Robię ok 90% przeszkód. Tam gdzie nie ogarniam robię karne Burpeesy. 

Zadzior był do końca. Flow też. I na podejściach i na zbiegach. Nogi niosły.

Docieram na metę! Przy ostatnich burpeesach tuż przed metą, kilkuletnia dziewczynka podchodzi do mnie i pyta się czy może popatrzeć, ja już wiem, że jeszcze 10 padnij-powstań i koniec. Uśmiecham się do niej i mówię, pewnie! Jak masz na imię?…. 

Na mecie jestem wyczerpany, ale szczęśliwy. 

Zrobiłem to! 

47,5 km 2750 przewyższeń i140 przeszkód

Mój czas: 9h14 minut. Miejsce: 8 Open

Miejsce w kategorii Open Masters: 2. Pięknie! 

W limicie 13,5h zmieściło się jeszcze 120 facetów Open. Gratulacje dla każdego!

Niestety blisko 50% nie ukończyło zawodów.

Do zobaczenia na kolejnym ultra z rodziny OCR.